Wielki krok w mojej karierze kucharskiej... kroję coś, co na mnie patrzy.
Pieczona dorada w cytrynie
Czysta, nie trzeba patroszyć. Dziękuję, Boże. I tak płuczę na wszelki wypadek.
Nacinam rybę, cztery nacięcia z każdej strony. Pod kątem. Staram się nie patrzeć w jej oczy, ona wciąż patrzy tym smutnym wzrokiem. Dobra, ryba umyta i osuszona. Żaroodporne naczynie wykładam folią aluminiową. Zaczynam nagrzewać piekarnik do 180 stopni.
Czas na sos. Dwie cytryny, łyżeczka oleju rzepakowego, 4 małe ząbki czosnku, dwa plasterki ostrej papryczki, świeżo mielone sól i pieprz, suszony rozmaryn.
Wyciskam sok z obu cytryn, zostawiam sobie dwa plasterki. Do soku dodaję olej i przeciśnięty przez praskę czosnek. Z papryczki wyciągam pestki, tnę na małe kawałki, razem ze szczyptą soli i odrobiną pieprzu dorzucam do sosu.
Rybę układam na folii, polewam sosem. Oba plasterki cytryny tnę na pół. Jeden do środka ryby, jeden na górę.
Wkładam rybę do piekarnika, 180 stopni na 25 minut.
Przygotowuję makaron. Makaron, na szczęście, nie ma oczu.
50g makaronu penne wrzucam do wrzącej, osolonej wody.
Jedzenie suchego makaronu to zapychanie żołądka, dlatego nawet do dań bez sosu warto przygotować dodatek.
Do małego garnka wrzucam dwie płaskie łyżeczki masła. Przeciskam przez praskę duży ząbek czosnku, dorzucam suszonego pomidora, drobno pokrojonego. Dodaję szczyptę świeżo mielonego pieprzu i rozmarynu. Smażę przez chwilę w garnuszku. Odcedzam ugotowany makaron, mieszam z dodatkami.
Smacznego~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz